Codziennik

Czasami trzeba sobie po prostu odpuścić

7 czerwca 2016

Kojarzycie tę reklamę antyperspirantu? Do mieszkania wchodzi kobieta. Jej twarz tryska świeżością, radosnym uśmiechem, nieskazitelnym makijażem. Ciało odziane w śnieżnobiałą koszulę, ołówkową spódnicę i dziesięciocentymetrową szpilkę. Taki tam typowy korpostyle. Pod jedną pachą ekologiczna torba po brzegi wypełniona świeżymi warzywkami, pod drugą pachą … trzynastokilogramowe dziecko. Całość emanuje lekkością, spokojem i spełnieniem. To ja. Dwa miesiące temu.

Pomijając ten makijaż, szpilki i ołówkową spódnicę, w których na co dzień nie chodzę – wypisz, wymaluj radoSHE 😉 Zanim wróciłam do pracy stworzyłam nam perfekcyjny plan organizacji życia. Tak perfekcyjny, że poranki rozpisane były na piętnastominutowe cykle. Kwadrans na przygotowanie śniadania, kwadrans na jego zjedzenie, kwadrans na ogarnięcie się w łazience, kwadrans na ogarnięcie Mati, kwadrans na dojechanie do przedszkola, kolejny kwadrans na dotarcie do pracy. A niech tylko coś spróbowało się zawalić! Popołudnia również według ściśle określonego planu. Odbiór dziecka, pędem do domu, po drodze plac zabaw, dziecięce dramaty, zakupy – tu chlebek, tam truskaweczki, a jeszcze gdzie indziej serek najlepszy. Godzina 18.00-18.15, wchodzimy do domu. Uff…teraz możemy pożyć i czas z dzieckiem spędzić. Oczywiście czas jakościowo dobry. Po innym ma się wyrzuty sumienia. No więc godzina na dywanie, a zaraz kolacja, kąpanko, ogarnianko, obiadek na jutro. Godzina 22-23 można wreszcie pożyć dla siebie. Na maile na przykład poodpisywać. Znajomej tekst na firmową stronę napisać, pocieszyć czyjeś złamane serce, poagitować przy zbiórce kasy, rachunki popłacić, dziecku w internecie sandałki zakupić. Czysty relaks.

39

Przez pierwsze dwa miesiące szło zupełnie dobrze. Działałam jak w automacie odhaczając kolejne punkty na liście. Serio! Nawet się uśmiechałam robiąc ten makaron z brokułem na dzień następny i biegając tuż przed ciszą nocną z odkurzaczem, żeby ten jeden wspólny posiłek rano pocelebrować w przyzwoitych warunkach. W duchu to nawet siebie chwaliłam! Patrz Aga, tak się obawiałaś, a wszystko hula, aż miło. Praca, rodzina, blogasek. Jaki tam drugi etat, to prowadzenie domu? O co tym kobietom chodzi?

Cholerna perfekcyjna pani domu się znalazła.

Kryzys przyszedł z miesiąc temu, a gdybym miała go zwokalizować, brzmiałby jak zwrotka utworu mojego ulubionego polskiego artysty:

Już, już, już,
Nie wytrzymuję tempa
wszystko, kurwa, skręca.
BEKSAAAA!

47

Czym objawia się kryzys? Zmęczeniem, wkur wkurzeniem, niemocą, frustracją, rzucaniem talerzami, rozczarowaniem sobą i własną niewydolnością. Słowem odechciało mi się wszystkiego, a najbardziej odechciało mi się odpowiadać na pytanie co u mnie. Brzmi słabo i tak właśnie było. Obrazki medialne, ale i te bliższe, z mojego własnego podwórka, przekonują mnie, że tak musi właśnie być. Że to jest życie prawdziwe, dorosłe. A głębszy oddech to można zrobić sobie w weekend pomiędzy hipermarketem, a kościołem. Powinnam się z tym pogodzić, ale jestem niepoprawną entuzjastką życia, co buntuje się do upadłego, gdy coś lub ktoś entuzjazm ów próbuje ze mnie wypuścić. A gdy z każdym dniem coraz mniej i mniej go było we mnie, to wiecie, prawie deprecha, a na pewno dół, dół jak Rów Mariański.

Tak w ogóle to zachodzę w głowę jak mogłam wpuścić się w takie maliny. Praca pracą, tu wszystko hula. Ale jak mogłam uwierzyć, że ta odpicowana Pani reklamy antyperspirantu to mogłabym być ja. No nieeeee. Nigdy w życiu. Po co my kobiety sobie tak życie komplikujemy. Po co te poprzeczki stawiamy sobie w jakichś zupełnie absurdalnych i niepotrzebnych nikomu miejscach. Czemu wiecznie sobie i otoczeniu chcemy coś udowodnić. Zastanawiasz się czasem skąd te stany nieprzyjemne w Twojej głowie? Źle zbilansowana rzeczywistość, akcenty porozstawiane niewłaściwie – to po prostu musi odbić się nieprzyjemną czkawką.

Od kilku tygodni odpuściłam sobie, odpuściłam sobie konkretnie. Dzień przeorganizowany na nowo, zadania inaczej porozdzielane, czego nie zrobi się dzisiaj, zrobi się jutro, albo w nieokreślonej bliżej przyszłości. Zrzuciłam pręgierz perfekcyjności. I co? Znowu oddycham! Emanuję tym cholernym spokojem, lekkością i spełnieniem. A to, że przy śniadaniu piasek z piaskownicy pod gołymi stopami skrzypi. Who cares!  Podobno ma to nawet działania odprężające 😉

41

Podobne wpisy

17 komentarzy

  • Reply Ewelina Kruk 7 czerwca 2016 at 22:42

    Super tekst , czytając śmiałam się w głos i znalazłam w nim siebie . Również wyciągam wnioski i zgadzam się z tym po co sie zażynać… trzeba czasem odpuścić i co się nie zrobi dziś zrobi się w najbliższej wolnej chwili ????

  • Reply Zuzi Clowes 8 czerwca 2016 at 07:14

    Mimo że nie znam tej reklamy antyperspirantu .. I feel you! Uwielbiam ten tekst! X

    • Reply radoSHE 22 czerwca 2016 at 09:26

      Wiem, że Ty też! 🙂

  • Reply Pola - Odpoczywalnia 8 czerwca 2016 at 10:09

    Powiem Ci, że zmęczyłam się tym Twoim dniem już w okolicach kąpanka;) I wow, serio z tym odkurzaczem?

    Dobrze robisz Aga, w życiu trzeba trochę pożyć też:) Trzymaj się!

  • Reply Agata - Ruby Times 8 czerwca 2016 at 11:04

    Wiesz, że miewam takie jazdy! Czasem całe tygodnie perfekcji, jazda na scierce, ciasto codziennie, wszystkow domu tip top, tylko w głowie cos s ie pierniczy 😀

    • Reply radoSHE 22 czerwca 2016 at 13:43

      No się pierniczy bardzo 🙂

  • Reply Mama Pana Adama 8 czerwca 2016 at 13:13

    Świetny tekst! Pospisuję się czterema kończynami:D czasami mus to mus – i nie ma się co katować dla jakiejś wizji idealnej siebie. Trzeba odpuścić!

  • Reply Iri Sunshine 16 czerwca 2016 at 20:59

    Oby to „oddychanie” trwało jak najdłużej:)

    • Reply radoSHE 22 czerwca 2016 at 13:42

      Trwa i ma się wyśmienicie! 🙂

  • Reply Bizimummy 17 czerwca 2016 at 11:59

    No wypisz wymaluj JA. Już dawno odpuściłam wiele rzeczy, bo po prostu się nie da. Nie ma się co spinać i lepiej zachować zdrową głowę.

  • Reply Iwona z ohdeerblog.com 21 czerwca 2016 at 23:36

    Agucha, dobrze że trochę poluzowałaś to i owo bo byś chyba zwariowała. Ja już dawno doszłam do wniosku, że bycie perfekcyjną w każdej dziedzienie życia jest niemożliwe i byłoby bardzo nudne! Ja dopiero po powrocie do pracy, pierwszy raz od 10-ciu lat, naprawdę zaczęłam tęsknić za Polską, a ściśle mówiąc za dziadkami Milli haha

    • Reply radoSHE 22 czerwca 2016 at 13:42

      Hahahaha, znam ten rodzaj tęsknoty! 🙂

  • Reply 3 jak 3 lata! | radoSHE 13 grudnia 2016 at 08:45

    […] łatwo, jak w nóż w masło, o tyle je musiałam swoje przepracować ? Od ZWĄTPIENIA, przez BUNT, po RACJONALIZACJE. Nie było łatwo, było dużo pytań o cel i zasadność podjętych decyzji. […]

  • Odpowiedz