Co jakiś czas parentingowym światku wybuchają burzliwe dyskusji na temat kolczykowania małych dzieci. Zdanie na ten temat mam, ale nie czuję potrzeby dodawania swojej cegiełki. Uderza mnie natomiast pewna linia argumentacji, która pojawia się wśród komentujących niepokojąco często. W skrócie brzmi ona tak: dziewczynki są stworzone do błyskotek.
Nie jest to wcale jakaś marginalna opinia funkcjonująca tylko w globalnej sieci internet. Nie zliczę ile razy słyszałam, że fajnie mieś dziewczynkę, bo przecież córeczkę to można słodko wystroić, a w sklepach taki wybór różowych cudeniek, i te warkoczyki pleść można, paznokietki malować, w sukieniusie przyodziać. Kolczyki? No co to za pytanie. Kobiety od zawsze stanowią wspólny mianownik ze świecidełkami. Nie zakolczykować córki, to jakby działać wbrew jej biologicznej naturze! (cytat autentyk). Poza tym pamiętaj! Córka zawsze zostaje przy rodzicach, na starość herbatę przyniesie i opiekę roztoczy. A chłop wiadomo. Wyfrunie z domu się realizować i tyle go widziano. Naprawdę warto mieć dziewczynkę!
Tymczasem…
Żyjemy w XXI wieku. Wymagania względem płci prawie równoważne. Coraz mniej kobietę od chłopa różni. Tak samo się uczą, pracują, realizują. Mają takie same aspiracje, dążenia i pasje. Ten sam potencjał i zdolności mają. A jednak to wciąż mężczyzna we współczesnym świecie traktowany jest poważniej. Oburzamy się ogromnie, że w wyścigu o lukratywną posadę wygrywa facet, że faceci więcej zarabiają, że częściej uprawiają sporty ekstremalne i częściej słychać o ich wybitnych osiągnięciach naukowych. Tymczasem sami od małego wpychamy te nasze córunie w schematy, które w dorosłym życiu przełamać trudno. Ja to znam. Wy zapewne również.
Gdy myślisz o przyszłości swojej córki….
Zastanów się chwilę. Jak ją sobie wyobrażasz, o jakiej przyszłości dla swojej córki marzysz. Czy nie byłoby znakomicie, gdyby w procesie spokojnego i zrównoważonego rozwoju skończyła dobre (czyt. perspektywiczne) studia. Czy nie byłoby cudownie, gdyby znalazła pracę, w której mogłaby się realizować, ale która byłaby zarazem spokojna i stabilna. Bo wiesz, po pracy rodzina czeka, a kobieta powinna dbać o spokój i mir domowy. Poza tym nie oszukujmy się. Chcesz mieć wnuki i dobrze, żeby nie mieszkały one na drugiej półkuli Ziemi. Powiesz, że nie ma niczego złego w takim marzeniu. Ja rzeknę, oczywiście, że nie ma. To fajna wizja przyszłości…tylko zupełnie pozbawiona fantazji. Taka której najczęściej nie oczekujemy od chłopaka.
Płci mózgu nie oszukasz!
Nie ma nic złego w kolorze różowym. W słodkich sukienkach też nie nic złego nie ma. W bajkach i zabawkach dedykowanych dziewczynkom też wszystko w porządku. A nawet te kolczyki nieszczęsne, jeśli założone zgodnie z wolą córki – są ok. Ale jest coś zwyczajnie uwłaczającego w patrzeniu na dziewczynkę przez pryzmat płytkich, ale świecących atrybutów. Jest coś niezwykle przygnębiającego we wprowadzaniu córki w świat zgodnie z zasadą „jesteś dziewczynką, więc…”. Przykro to pisać, ale my matki, same dewaluujemy wartość naszych córek, od małego wypełniając ich głowy powszechnie uznanymi konwenansami. A przecież na wszystko przyjdzie czas. Na to, aby odnalazły swą kobiecą naturę i zinterpretowały ją po swojemu, również.
Spotkałam ostatnio młodą kobietę, nieszczęśliwą tak, że aż żal. Z boku wszystko wygląda perfekcyjnie. Jest dom, rodzina, praca i względna stabilizacja. Jest śliczną panią domu, wspaniałą żoną i przykładnym pracownikiem. Ale ona się dusi, a frustracja odbiera całą radość życia. Bo przecież miała takie plany, ale dała się wtłoczyć w schemat, który od urodzenia niemal pielęgnowała w niej najbliższa rodzina. Zabrakło śmiałości, aby sięgnąć po swoje marzenia. Ma żal do siebie, że nie zawalczyła, ma żal do rodziców, którzy pozwolili jej uwierzyć, że jest tylko dziewczynką. A dziewczynki powinny ładnie wyglądać, a ich role są z góry określone. Ona dziś mówi o tym głośno, bo się dusi. Ale ile z nas o tym nie mówi wcale? Czy zrezygnowałaś kiedyś z jakichś zamierzeń, bo kobiecie po prostu nie wypada? Ja tak. Wiele razy.
Pozwólmy naszym córkom latać!
Mam dwudziestomiesięczne dziecko. Jedno dziecko. Co ja mogę wiedzieć o wychowaniu. Jakie doświadczenie przeze mnie przemawia i jaka mądrość życiowa mi przyświeca, aby sobie tak tu teoretyzować. Oczywiście, wiedza moja w tematach wychowawczych jest całkiem mizerna. Ale wiem, czego mogę wymagać od siebie. Chcę puścić moją córkę w świat swobodną i wolną, nieskrępowaną społecznymi rolami. Chcę, aby rozwinęła skrzydła tak szeroko, jak to tylko możliwe. Chcę, aby żyła w przeświadczeniu, że cały świat leży u jej stóp. Bo przecież ten świat, jak nigdy wcześniej, jest na wyciągnięcie ręki, bez względu na płeć, pochodzenie czy wyznanie. Jeśli zapragnie spokojnego i rodzinnego życia – uściskam ją i powiem, że to cudownie. Jeśli zechce zbudować na orbicie własną stację badawczą – będę walczyć z każdym, kto spróbuje pozbawić jej pewności siebie. A gdy poprosi mnie o moją opinię – choć będzie to trudne, wyrażę ją bez narzucania własnej woli.
Nasze córki nie są stworzone do noszenia błyskotek.
Nie dajmy im tylko w to uwierzyć.
#Strong is the new pretty
Świetny artykuł jako rozwinięcie tematu – polecam 🙂
19 komentarzy
Uwielbiam Cię za ten wpis! A to tylko wierzchołek góry lodowej – zabawki, zwroty typu "dziewczynki się tak nie zachowują", brak zachęcania do rozwoju w ścisłych kierunkach… Dobrze, że rodzice są bardziej świadomi, jak to wszystko wpływa na kształtowanie osobowości, ambicji i zainteresowań. I świetnie, że o tym napisałaś.
Dziękuję Kasia!
Super to napisałaś! Wtłaczanie w role społeczne naprawdę upośledza kobiety. Obserwowałam to bardzo wyraźnie na emigracji, gdzie podział na dziewczyńskie zabawki (barbie, zestawy kosmetyków dla dziewczynek, swiecidełka i kucyki pony) i chłopięce (mały astronom, perkusista, geograf, chemik..) był wyjątkowo jaskrawy. Poznałam tam wiele inteligentnych facetów, i tabuny tępych lasek, o żenującym poziomie wiedzy o świecie, ale z kompleksową wiedzą na temat makijażu i dbania o włosy, na byle wyjście po pracy, potrafiących się odpicować 100 razy lepiej niż ja na własny ślub byłam zrobiona. Taki świat.
No taki świat. Jak patrzę na krąg zainteresowań niektórych współczesnych gimnazjalistek, to można się z głowę złapać. Kosmetyczne i modowe triki mają opanowane lepiej niż nie jedna dojrzała kobieta.
Nie mam córki i nie zagłębiałam się dotychczas w te tematy. Przyznam nawet, że obok tematu kolczyków przechodziłam obojętnie czytając tylko teksty i felietony na ten temat samemu się w dyskusjach nie udzielając. Każde nowo przeczytane zdanie uświadamia mi kolejne rzeczy – wniosek jest jeden – wychowanie to trudna przeprawa.
Powiem tylko krótko – nie lubię stereotypów
Wychowanie to rzeczywiście najtrudniejsze zadanie 🙂
Po 1 jak zwykle mądrze i rozsądnie (tekst)
po 2 jak zwykle pieknie i słodko (zdj)
po 3 jak zwykle się zgadzam
po 4 moi rodzice zawsze powtarzali mi że wyglad sie nie liczy, tylko wazne jest to co soba reprezentuję, co mam w głowie i jakie mam serce. mam nadzieje ze Majusię naucze tego samego
po 5 musze sie przyznać, że ja popelniłam bląd. przebiłam Mai uszy i żałuję. Bardzo. Teraz tego nie zmienię…a szkoda
Dzięki Ago!
Twoi rodzice wpoili Ci najlepszą wiedzę 🙂 <3
A wiesz, że zawsze wnikliwe oglądam Wasze zdjęcia i nigdy nie widziałam u Mai kolczyków? 🙂
I nie smuć się, bo jeszcze wiele razy przyjdzie nam podejmować błędne decyzje, najważniejsze to mieć tego świadomość 🙂
Uwielbiam ten tekst! Nawet chyba bardziej jako córka niż jako mama. Czasy się zmieniają chyba szybciej niż ludzie.
Dzięki Ago! X
Dzięki Zuza 🙂
Czytając każdy następny akapit miałam myśli, które opisałaś w ostatnim akapicie … Świetny tekst 🙂
Dziękuję!
Bardzo mądre słowa! Mamą jestem dla dwóch chłopaków, wiec mogę tylko teoretycznie napisać, że zgadzam się z Tobą. Opinie, które napisałaś na temat dziewczynek też już słyszałam, tyle tylko, że w wyrażaniu wielkiego żalu dla mojej osoby! Przecież oczywiste jest dla sporej ilości mam, że tak bardzo cierpię, moje macierzyńsko jest takim trochę niewypałem bo przeciez mam chłopaków! Ani ich uczesać, ani stroić w piękne sukieneczki, no i co najważniejsze… Dorosną, pójdą w świat i tyle będę miała! No a ja kocham moich chłopaków nad życie, nie za płeć, a za ich wyjątkowość i moja w tym już głowa, żeby nasza miłość i potrzeba kontaktu była nawet wtedy gdy dorosną. A jeśli kiedyś los tak będzie chciał i będę jeszcze mamą dla dziewczynki, będzie bez błyskotek, bez różowych falbaniastych sukienek i wychowywana tak jak moi chłopcy tzn. indywidualnie a nie wg schematu! Szczęśliwa mama chłopaków
Świetny komentarz. Nic dodać, nic ująć 🙂 Dziękuję i pozdrawiam!
Dobrze napisane 🙂 Pracowałam w przedszkolu i niepojęte było dla mnie to jak obserwowałam dziewczynki ubrane od stóp od głów w kolor różowy od butów zaczynając na czapce kończąc. Oczywiście rozumiem, że ktoś może ten kolor różowy lubić, ale dlaczego już nie rozumiem dlaczego niektóre mamy zachowują się tak jakby inny kolor nie istniał…
Dobrze napisane! Też jestem przerażona tymi dziewczyńskimi gadżetami, głupowatymi do granic możliwości, i tym podziałem: na gry i zabawki dla chłopców (ciekawe, rozwijające kreatywność, inteligencję i ciekawość świata) i dla dziewczyn ( o ładnym wyglądaniu).
Mam nadzieję, że moja córka nie da się wtłoczyć w te schematy i nie da się porwać tej machinie (i liczę tu mocno na wpływ jej starszego brata:) )
[…] Dziewczynki stworzone do błyskotek Jeszcze karmisz? Nie żartuj! […]
I am not sure what I could possibly have gone through without the tips contributed by you concerning that concern.
Super artykuł ! Warto o tym pisać, ponieważ wpojone w dzieciństwie schematy prześladują nas całe życie. Znam wiele młodych kobiet, które robią sobie różne zabiegi, jak chociażby powiększanie ust. Ja sama zniszczyłam sobie włosy trwałą, ponieważ przyjaciółka namówiła mnie na ten zabieg. Z tym, że ona wyglądała w niej świetnie a ja niekoniecznie. Natomiast praca leży tu u podstaw. Nie w domaganiu się, aby męskie nazwy zawodów koniecznie miały swoje żeńskie odpowiedniki, ale w odpowiednim kształceniu i wspieraniu dziewczynek. Wiele badań to potwierdza. W jednym z nich poddawano grupy studentek testom matematycznym. Pierwszej powiedziano, że w tej dziedzinie matematyki kobiety osiągają lepsze wyniki niż mężczyźni, drugiej odwrotnie. I wyniki testów dokładnie odpowiadały podanej początkowo sugestii. Mam dwie koleżanki, które potwierdzają tę zasadę. Obie były „córeczkami tatusia”. Pierwsza w wieku 15 lat potrafiła złożyć i rozłożyć motor, potem została inżynierem, ekonomistą, specjalistą wyceny konstrukcji stalowych i kierownikiem budów. Druga jest profesorem chirurgii, wie wszystko o samochodach, a ostatnio skończyła kurs jazdy dla kierowców wyścigowych. Jednocześnie obie mają rodziny a także są zadbanymi i bardzo atrakcyjnymi kobietami. I tego życzę wszystkim dziewczynkom.