Całkiem niedawno spędziliśmy kilka dni na wsi. Na takiej wsi, gdzie auto drogą przejedzie raz na godzinę, a chodząc po rzekomo najbardziej turystycznych leśnych ścieżkach, zdarza się przez cały dzień nikogo nie spotkać. I masz wrażenie, że za tym lasem to już nic więcej nie ma, tylko ściana wysoka i koniec świata…a tu właśnie co rusz dzieje się magia!
Tuż przed powrotem zdarzyła się rozmowa z właścicielem naszego pensjonaciku. Staliśmy na wzgórzu, tuż przed jego domem, z którego rozpościerał się widok na jezioro, a z drugiej strony domu na łąki i pagórki. Proszę spojrzeć. Tam za tą górką mleczy, w stronę lasu, rośnie lipa. Nazywamy ją czekoladową lipą. Jest taka legenda, tu w tym naszym zakątku, że lipa ta, gdy jej się powiesi grosz na gałązce i życzenie napisze, owe życzenie spełnia! No i powiedziałem o tym moim wnuczkom malutkim, kilka lat temu. A one uwierzyły, bez cienia najmniejszej wątpliwości. I teraz za każdym razem gdy tu są, biegną do lipy zawiesić grosza ze swoim marzeniem. A ja później wieczorem ukradkiem zrywam te karteczki i staję na głowie, aby wszystkie zrealizować. Ale realizuję – dodaje ze śmiechem.
Twarz starszego Pana, z zielonym jak to jego jezioro spojrzeniem, jaśniała dziadkową dumą. Dumą, bo potrafi marzenia swych wnuczek spełniać. Ale choć starszy Pan może o tym nie wiedzieć, robi coś znacznie ważniejszego. Buduje najlepsze wspomnienia dzieciństwa. Takie na całe życie.
Ja również mam takie wspomnienia, Każde wakacje spędzałam u mojej babci i u dziadków. Babcia ma ogród wielki i dziki, pełen sosen i innych iglaków, niczym las. A pośrodku tego lasu stoi studnia. Studnia-wieżyczka, ze stożkowym dachem. Cała zabudowana, nie licząc drewnianych drzwiczek, poprzez które poziom wody można było sprawdzić w największe susze. Gdy przyjeżdżałam, studnia zamieniała się w twierdzę, obwiązaną sznurkami żeglarskimi, kłódkami pozamykaną, a gdyby babcia mogła, to by tę studnię i murem otoczyła. Ale ponieważ nie mogła, musiała wystarczyć TA groźba – powtarzana z pokolenia na pokolenie. Nie zbliżaj się do studni, bo w studni mieszka…BABA-JAGA! Metoda wychowawcza oparta na straszeniu, zupełnie nie godna jest pochwały. Poza tym, albo raczej przede wszystkim, nie jest skuteczna. Ileż to ja się nakręciłam przy tej studni, żeby tę babę-jagę zobaczyć. Jakie podchody robiłam, żeby tę wiedźmę starą ze studni na gorącym uczynku przyłapać. Jak często babcię zamęczałam, aby mi opowiedziała skąd ten stwór w jej ogrodzie i jak w ogóle wygląda. Zwykłe wakacje, a przyprószone magią i rodzinnym folklorem. Zawsze będę pamiętać.
Do dziadków jeździłam zimą. Nikt mi tam wmawiać niczego nie musiał, bo i okoliczności życia i przyrody takie, że wyobraźnia uruchamiała się sama. Góry wysokie i góralska chata w górach położona. Wielka kuchnia z piecem kaflowym. Izba paradna za kuchnią, w której przebywało się tylko w niedziele i swięta. Łóżka z dwumetrowymi na wysokość pierzynami, sztywnymi od krochmalu. I śniegu tyle, ile tylko tam w moim życiu widywałam. Tyle śniegu, że najczęściej zostawiać musieliśmy auto u podnóża góry i na nogach, z bagażami w ręku, wzniesienie pokonywać. Dzieci było mnóstwo z okolicznych domu. I wszystkie miały ten sam rytuał. Wieczorem, pełni wrażeń i z czerwonymi od mrozu policzkami, wracaliśmy do swoich domów. Na kolację i seans…Opowieści z Narnii, tych kultowych z 88 roku. Może to ta zima, może to ten serial, może to dzieciństwo wolne od wszystkiego. Naszpikowani byliśmy wręcz baśniami! Zwykły zjazd na workach z sianem, żadnym zwykłym już zjazdem nie był, a ucieczką przed Białą Czarownicą, która pragnęła wiecznej zimy swojej krainie. Ten czas tam, to była czysta magia. Bo takiego storytellingu, jak mają dzieci w zabawie, nie wymyśli najlepszy nawet marketingowiec.
I w świętego Mikołaja długo wierzyłam, a moi rodzice starannie tę wiarę pielęgnowali. Prezenty znajdowane o poranku pod poduszką, albo w pustym pokoju przy otwartym oknie, lub też wręczane osobiście przez prawdziwego Mikołaja, który po latach okazał się sąsiadką z mieszkania obok. Historii takich tysiące, a każda skład się na obraz dzieciństwa, które tkwi w mojej głowie. Dzieciństwa, w której najważniejszą zabawką była wyobraźnia.
Dziś czytam opinie wybitnych znawców tematu, psychologów i pedagogów. Żeby dziecka nie okłamywać, a kłamstwem przecież jest wiara w istnienie Mikołaja, Dzieciątka, Zajączka czy też innego Dziadka Mroza. Bo przecież zderzenie z prawdą może okazać się traumatyczne, ślad na całe życie pozostawić. Poza tym dziecko to taki mały dorosły. Czy Ty dorosły człowieku, chciałbyś, żeby ktoś robił z Ciebie idiotę?… To takie smutne. Rodzicu, nie idź tą drogą! Żaden późniejszy okres w życiu człowieka, nie będzie równie wolny i nieskrępowany, niż czas dzieciństwa. Przecież znasz to z własnego doświadczenia!
I choć współczesne dzieciństwo różni się od naszego dzieciństwa. Chociaż pełne jest rozpraszaczy, wspomagaczy, youtubów i innych gadżetów – nic nie stoi na przeszkodzie, aby wyczarować w nim trochę magii. Bo przecież każda lipa może być czekoladową lipą. I wcale nie trzeba szukać jej na końcu świata.
9 komentarzy
Ależ piękny wpis! Podpisuję się pod nim :*
kiedyś pisałam o tym u siebie, chyba nie raz i nie dwa. jak doceniam swoje dzieciństwo. jak wazne są te wspomnienia. jak cenie tradycje zwyczaje zabawy i wszystko czego doswiadczyłam. rola dziadków. jest bardzo wazna 🙂
Piękny wpis Aga!
Ale co za bzdury z tym okłamywaniem. Ja nie wiem, co to za eksperci i znawcy tematu… Czym innym jest okłamanie dziecka na zasadzie np złamania obietnicy, a czym innym opowieści i baśni. Przecież Mikołaje i różne magiczne sprawy to jest bajanie, i dzieci w to wierzą, bo chcą, bo to jest piękne
Świetnie to ujęłaś 🙂
Cudowny wpis, karmię Lolka, czytam, uśmiecham się do siebie 🙂
Tak.. i magia dzieje się tutaj!
ah i jeszcze za stodołą zawsze czaiło się niebezpieczeńtwo, bo przecież szambo! pierwszy raz tam byłam chyba w wielu 13 lat, gdy babcia w końcu, jak do dorosłego człowieka, powiedziała jak groźne byłyby zabawy tam 🙂
Pięknie, szczerze napisane ❤
[…] Nie martw się jednak, zadbaliśmy o Twoje wspomnienia ? Zaliczyliśmy razem kilka krótkich wypadów za miasto, ekstremalnych zabaw w błocie, a nawet parę festiwalów miejskich i muzycznych, podczas których […]