Niski niepozorny budynek wciśnięty pomiędzy pawilon sklepowy, a budynek mieszkalny. Drzwi zewnętrzne, ciężkie, metalowe, kojarzą się raczej z wejściem do chronionego magazynu, a nie z miejscem, w którym toczy się jakiekolwiek życie. Na miejsce docieram dosyć wcześnie. Dom dopiero budzi się do życia. Jest jeszcze całkiem spokojnie, ale odgłosy rozmów i typowego porannego rozgardiaszu z każdą minutą przybierają na sile. Przez uchylone drzwi widzę krzątające się kobiety. Niektóre zamyślone, skupione, zamknięte w sobie. Inne rozgadane i uśmiechnięte. Tak różne, a jednak coś je łączy. Kobiety z ulicy Stawki.
W drodze do Emaus
Warszawa. Schronisko dla bezdomnych kobiet Emaus przy ulicy Stawki 27. Miejsc noclegowych: 45. W okresie zimowym wszystkie łóżka są zajęte, a kobiet jest nawet ok. 60. Codziennie przychodzą 2-3 nowe. Opiekunki układają na podłodze w jadalni dodatkowe materace, żadna z potrzebujących nie zostaje odesłana na mróz. Przedział wiekowy mieszkanek domu to od 18 roku w wzwyż. Jednak najwięcej jest kobiet w wieku 50+. Młode dziewczyny trafiają tu wkrótce po opuszczenia domu dziecka lub rodziny zastępczej. Albo po kilku latach bycia na gigancie, który rozpoczęły będąc nastolatkami. Ale są też panie naprawdę wiekowe, które dach nad głową tracą po prostu z dnia na dzień.
– To są najbardziej dotkliwe sytuacje. Gdy rodzina dzwoni, bo oni mają babcię 85-letnią i nie wiedzą co z nią zrobić, więc chcieliby przywieźć ją do nas – opowiada mi Sylwia, kierująca placówką przy ulicy Stawki – Nie tak dawno temu była u nas Pani Mirka. Starsza kobieta, poruszająca się przy pomocy chodzika. Po trzech udarach. Całe życie oddawała swojej córce emeryturę. Gdy w końcu wyraziła swój sprzeciw, córka wywiozła ją na przystanek i tam zostawiła.
Znaczący odsetek kobiet, które trafiają do Emaus, stanowią starsze schorowane panie, prosto po pobycie w szpitalu. Dlaczego? Bo nie mają bliskich, bo nikt nie jest w stanie zapewnić im opieki, bo nikt z rodziny nie zgłosił się po ich odbiór. Jeśli kobiety są w dobrym stanie, szukają sobie miejsca na własną rękę. Jeśli ich stan wciąż nie jest najlepszy, ale na tyle dobry, że nie wymaga hospitalizacji, miejsca schronienia szuka dla nich szpital. To są procedury, które działają, ale i od nich zdarzają się odstępstwa, mogące być fatalne w swoich skutkach.
–Nie dalej jak trzy tygodnie temu trafiła do nas, przywieziona przez Straż Miejską, Pani Jadwiga. Była jeden dzień, potem wezwałam pogotowie, bo była w stanie zagrażającym życiu. Gdy trafiła do szpitala daliśmy znać, że po szpitalu już do nas nie może wrócić, bo jej stan zdrowia jest zbyt słaby, a my nie mamy personelu medycznego, nie jesteśmy schroniskiem dla chorych bezdomnych. Szpital poradził sobie w inny sposób. Nie był w stanie zapewnić miejsca dla niej odpowiedniego, nie mógł też pani dalej „trzymać”, więc wypisał ją na ulicę, jak tylko była wstanie samodzielnie podnieść się z łóżka. Trafiła na ulicę, stamtąd do jakiejś kawiarni, w końcu policja przywiozła ją znowu do nas. Pani Jadwiga jest cały czas u nas, choć wymaga stałej opieki i pomocy w najprostszych czynnościach. Przecież nie wyrzucimy jej na ulicę – mówi Pani Sylwia.
Skazane na margines
Do placówki przy ulicy Stawki trafiają również naprawdę młode dziewczyny. Dwudziestokilkuletnie. Jak to się dzieje, że zdrowe, silne osoby w wieku produkcyjnym trafiają na ulicę.
– Schemat jest najczęściej taki sam. Dziewczyny po domach dziecka, z wykształceniem gimnazjalnym lub zawodowym. Poznają chłopaków, rodzą dzieci, próbują jakoś żyć… ale nie wychodzi i trafiają do nas. Z czego to wynika? Z poczucia niedowartościowania. W ich przekonaniu o byciu kimś świadczy fakt posiadania faceta. Gdy sprawy się komplikują i przychodzi im samodzielnie stawić czoła życiu, okazuje się, że są kompletnie niezaradne. Nie umieją gospodarować pieniędzmi, nie mają poczucia obowiązkowości, problemy stwarza im przystosowanie się do normalnego życia – relacjonuje druga z moich rozmówczyń, Pani Aneta, pracownik socjalny schroniska Emaus – Te młode kobiety piętnowane przez społeczeństwo, a nikt nie zastanawia się z czego ta sytuacja wynika. A wychowanie w domu dziecka diametralnie różni się od wychowania w tradycyjnej rodzinie. Dzieci w placówce nie mają się od kogo uczyć rzeczy, które dla nas są podstawowe, fundamentalne. Nie przekazuje się im żadnych wzorców. Nie wiedzą, że dzięki własnej pracy można coś osiągnąć, że wykształcenie i rozwój może podnieść jakość ich życia. Próbujemy motywować dziewczyny różnymi sposobami, ale jest to bardzo trudne. – dodaje Pani Aneta.
Alkohol, zaburzenia, bieda i samotność
Duża grupa kobiet traci dach nad głową, bo w którymś momencie przestają panować nad swoim życiem. Wbrew pozorom nie tak trudno jest zostać osobą bezdomną. Ludzie przestają płacić rachunki, następuje eksmisja. Przyczyny takiej sytuacji są różne: alkohol, choroby psychiczne, brak wystarczających środków. Gdy stają przed dylematem: kupić leki i jedzenie, czy zapłacić rachunki, wybierają to pierwsze.
– Bezdomność to sprzężenie różnych okoliczności. Ale alkohol jest czynnikiem dominującym – mówi Pani Aneta – Gdy kobiety zaczynają pić, tracą pracę. Gdy tracą pracę, to nie mają pieniędzy i nie płacą rachunków. Przez alkohol rozpadają się rodziny. Pojawia się przemoc. Odchodzi mąż, albo ona odchodzi z konkubentem, a dzieci się po prostu odwracają. Próbują uciec, przeprowadzają się do innych miast, ale z tyłu za plecami wciąż jest alkohol, od którego nie da się uwolnić. I to jest prawdziwy dramat tych kobiet.
Jest i kolejna przyczyna bezdomności u kobiet. Spora część zamieszkałych w schronisku kobiet cierpi na zaburzenia psychiczne. Większość z nich nie jest nawet świadoma swojej choroby. Przypadki są zróżnicowane, często naprawdę ciężkie. Od zaburzeń osobowości, przez stany lękowe, po schizofrenie i psychozy maniakalno-depresyjne kończąc. Mieszkanki domu przy ulicy Stawki są pod stałą opieką psychiatry. Mają możliwość konsultacji, otrzymują leki. Obowiązek leczenia, jeśli występuje choroba, to jedno z kryterium przebywania w schronisku.
– Nasze podopieczne trafiają na ulice, bo rodzinę przerasta opieka nad chorą psychicznie babcią lub mamą. Niestety, kobiety z zaburzeniami, rzadko kiedy mają realną szansę wyjścia ze stanu bezdomności. Mieszka u nas młoda dziewczyna, która dzięki leczeniu i lekom, jest w stanie dosyć sprawnie funkcjonować. Gdy tylko zaczyna czuć się lepiej, znajduje pracę i wyprowadza się. Ale po drugiej stronie nie ma nikogo, kto by kontrolował proces leczenia. Kobieta przestaje brać leki, następuje nawrót choroby, a ona wraca do nas w ciężkich psychotycznych stanach. Ta historia kręci się jak kołowrotek, któryś już rok z kolei. – mówi Pani Sylwia.
Klasyczna Tereska z ulicy Stawki
Są też historie, które wywołują uśmiech. Schronisko Emaus to dom pobytu tymczasowego. Kobiety przychodzą, odchodzą, wracają. Ale jest jeden wyjątek. Jest nim 74 letnia pani Tereska. Laleczka, jak mówią o niej opiekunki. To ze względu na charakterystyczny ubiór, na który składają się dwie nałożone na siebie spódnice, dwa swetry, dwie czapki, kolorowe rajstopki, szaliki, oraz na niewątpliwie przeuroczą osobowość starszej pani. Pani Tereska zamieszkuje dom przy Stawki od około dwudziestu lat.
– Funkcjonuje na granicy swojego i naszego świata. Ale jest cudowną rozmówczynią! Z każdym potrafi nawiązać konwersacje, wypytać o wszystko. Ma swoje małe, ale niezwykle urocze, dziwactwa. Na obiad zjada cztery talerze zupy, do których zawsze musi mieć cztery łyżki. Każdego dnia po śniadaniu, które je w okolicy godziny 15.00 wychodzi na miasto. Każdego dnia, bez względu na pogodę! Dostaje pieniądze ze swojej emerytury, spaceruje, kupuje bułki. Gdyby Pani widziała dziwnie ubraną starszą panią, zaglądającą do kosza na śmieci i dopijającą resztki kawy, to nasza Tereska! Wszyscy o nią tu niezwykle dbamy. To nasz domowy folklor, nasza wisienka na torcie, nasza klasyczna stawkowa Tereska. Będzie z nami pewnie już do końca – mówi Pani Sylwia.
Wyjść z bezdomności
Proces wychodzenia z bezdomności jest długi. Niektóre kobiety mają skromny dochód w postaci renty, emerytury czy zasiłku. Jednak zdecydowana większość mieszkanek schroniska nie ma żadnych przychodów; najczęściej trafiają tu też bez żadnych dokumentów. Bez dokumentów nie mogą podjąć pracy, otrzymać ubezpieczenia, ani starać się o przydział lokalu socjalnego. Personel schroniska zajmuje się całą biurokracją, ale takie sprawy mogą ciągnąć się miesiącami. Na mieszkania socjalne bądź miejsce w Domu Opieki Społecznej czeka się latami. Niektórym kobietom udaje się wyprowadzić na własną rękę. Znajdują pracę, wynajmują mieszkanie. Przez kilka miesięcy ich życie toczy się zupełnie normalnie. Ale czasem po dwóch, trzech, czterech miesiącach wracają. Bo zdarzył się epizod, bo zapiły, albo zjawił się komornik ścigający za długi z przeszłości. A przy umowach-zleceniach, na które najczęściej zatrudniane są kobiety, egzekutor zajmuje 100% pensji.
– Motywujemy nasze mieszkanki do szukania pracy, do zadbania o własny rozwój. Przychodzi do nas wolontariuszka, która pomaga pisać CV, dostępny jest pokój komputerowy, telefon. Gdy jest potrzeba panie dostają od nas ubrania specjalnie na rozmowy kwalifikacyjne. Ale przede wszystkim dbamy o to, aby nasze mieszkanki nie traciły dnia na bezproduktywnym leżeniu w łóżku – tłumaczy Pani Aneta – Jednak odsetek kobiet, którym faktycznie i na stałe udaje się wyjść z bezdomności jest niewielki. Dużo zależy od osobowości. Ostatnio mieszkała u nas taka Pani Ania. Coś w życiu jej się zawaliło, uciekła z jakiejś koszmarnej sytuacji domowej. Ale była bardzo zmotywowana. Szybko znalazła pracę, pomogliśmy wyrobić jej dokumenty, przy drugiej pełnej wypłacie wynajęła pokój. Wyprawkę „na start” w postaci kołdry, pościeli, żelazka, naczyń itp. otrzymała od nas. I myślę, że już nie wróci. Ale to raczej wyjątek potwierdzający regułę.
Święta
Niektóre panie pojadą do swych rodzin. Na przykład do rodzeństwa, z którym nie mogą mieszkać na co dzień. Ale na święta pojadą. Większość z nich spędzi jednak Boże Narodzenie w murach schroniska Emaus.
– Co roku organizujemy święta. Wszystkie Panie są angażowane do pracy w przygotowaniach. Jest pieczenie ciast, robienie sałatek, tłuczenie kotletów, strojenie domu, porządki. Staramy się przygotować Boże Narodzenie jak w domu. Może nie mamy dwunastu potraw, ale jedzenia jest zawsze dużo. Łamiemy się opłatkiem, kolędujemy, rozmawiamy. Zdarza się, że na Wigilię przychodzą do nas byłe mieszkanki. Usamodzielniły się, ale są samotne, nie mają z kim spędzić tych dni. Albo przychodzi ktoś zupełnie obcy. Zostaje tylko na święta, aby nie siedzieć w pojedynkę – opowiada Pani Sylwia.
Kobiety z ulicy Stawki. O czym marzą?
Gdy zadaję pytanie o marzenia mieszkanek schroniska Emaus, następuje chwila konsternacji. Bo właściwie niewiele o nich wiadomo. Mieszkanki schroniska są zamknięte w sobie, niechętnie dzielą się swoimi emocjami. Życie w schronisku toczy się w oparciu o pory posiłków, spotkania z lekarzami, obowiązki, dyżury. Są relacje, ale różne – bliższe, dalsze… Schronisko jest domem tymczasowym, więc rotacja jest duża. Wciąż przychodzi ktoś nowy, ktoś inny odchodzi. Podopieczne mieszkają bardziej obok siebie, niż z sobą, a to nie sprzyja rozmowom o uczuciach.
– Czasami zdarza mi się porozmawiać z Paniami tak naprawdę prywatnie, od serca. Służbowe relacje, w których jesteśmy na co dzień zostają za drzwiami. Opowiadają o tym za czym tęsknią i o czym marzą. Są wątki, które przejawiają się w większości tych rozmów. To ból z powodu zerwanych kontaktów z dziećmi i pragnienie ich odbudowy. I jeszcze jedno. Chciałyby przestać pić. Ale tak naprawdę – mówi Pani Aneta.
Jak można pomóc? Bo można
Schronisko dla kobiet bezdomnych Emaus przy ulicy Stawki 27 w Warszawie działa w ramach Katolickiej Wspólnoty Chleb Życia. Oferuje całoroczne wsparcie kobietom bezdomnym, w postaci schronienia, posiłków, opieki lekarskiej i pomocy rzeczowej. Emaus to jeden z 7 domów zorganizowanych przez siostrę Małgorzatę Chmielewską, których celem jest walka z marginalizacją i wykluczeniem ludzi bezdomnych, starszych i chorych. Zapotrzebowanie na rzeczy codziennego użytku jest duże, znacznie przekraczające możliwości schroniska. Zwłaszcza zimą, gdy podopiecznych jest najwięcej.
– Właściwie potrzebujemy wszystkiego. Żywność niepsująca się typu ryż, makarony, kasze, mąka, cukier, mleko itp. Także te z krótkim terminem typu: sery, wędliny, mięso są potrzebne. Środki czystości, takie jak mleczka do czyszczenia, płyny do mycia naczyń i toalet, kosmetyki do higieny osobistej. Ubrania w dobrym stanie – i damskie i męskie. Dobrze jeśli ktoś się dzieli odzieżą w dobrym stanie, ładną. Czasem ktoś oddaje ubrania czy rzeczy żeby pozbyć się tego co mu zbywa lub jest już do wyrzucenia. A to nie jest pomoc i dzielenie się dobrem. Ci co mają się gorzej powinni mieć tym bardziej ładne rzeczy, żeby nie wyglądali gorzej niż reszta społeczeństwa i nie czuli się ludźmi gorszymi – mówi Pani Sylwia
– Przyjmujemy też lekarstwa, opatrunki itp. Często zalegają w szafkach nie używane już przez domowników. Jeśli nie straciły daty ważności, u nas znajdą zastosowanie. Nasze mieszkanki ucieszą się również z kosmetyków. Kremy, żele, szampony, kosmetyki do malowania. Dary dla mężczyzn (Schronisko dla Bezdomnych „Betania” i Schronisko dla Chorych Bezdomnych „Betlejem”) to skarpetki, majtki, kosmetyki męskie. No i oczywiście słodycze! One również są bardzo mile widziane – dodaje z uśmiechem Pani Sylwia.
Komentarz:
O bezdomności mówi się coraz więcej, zwłaszcza w okresie zimy, gdy problem ten staje się dużo bardziej palący i dotkliwy. Ponieważ zdecydowana większość bezdomnych to mężczyźni, obraz kobiety bezdomnej w świadomości społecznej niemal nie istnieje. Tymczasem średnio co piąta osoba bezdomna to kobieta, której droga wchodzenia w bezdomność, przeżywania własnej bezdomności jest dużo okrutniejsze, niż w przypadku bezdomnych mężczyzn. Prawie każda historia bezdomności kobiecej ma w tle takie traumatyczne fakty, jak przemoc fizyczna, wykorzystywanie seksualne, utratę dzieci. Temat bezdomności wśród kobiet jest spłycany lub zupełnie spychany na margines. Definicja bezdomności w Europie Zachodniej mówi, że jest to stan przejściowy, tymczasem w Polsce przypadki całkowitego i stałego wyjścia z bezdomności zdarzają się bardzo rzadko. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest tak dużo, jak dużo jest powodów, przez które kobiety tracą swoje miejsce w normalnym życiu społecznym. Dlatego rozmawiajmy o tym. Otwórzmy nasze umysły na problemy leżące poza głównym nurtem dyskusji społecznych. I nie dajmy się zwieźć stereotypom. Pomagajmy.
* Szczególne podziękowania dla Pani Sylwii i Pani Anety, które zgodziły się porozmawiać ze mną na temat mieszkanek schroniska Emaus. Brakuje mi słów, aby wyrazić podziw dla Waszego zaangażowania, zapału i niezwykłych pokładów empatii oraz szacunku, którym obdarzacie swoje podopieczne. To była dla mnie cenna lekcja.
zdj. Flickr
40 komentarzy
Aga jesteś niesamowita :*
Bardzo dobry wywiad. Otwierasz nasze oczy na prawdziwy aspekt bezdomności, który nie wynika z lenistwa czy niechęci do pracy, ale często z przeszkód, które w pojedynkę nikt nie dałby rady pokonać.
Bardzo poruszające. Zastanowię sie jak mogę pomóc. Dziękuję Ci, że o tym napisałaś.
Dzięki Gosia za wszelką pomoc w imieniu mieszkanek schroniska Emaus 🙂
Bardzo Ci dziękuję za ten tekst. Trochę wbił mnie w kanapę, więc trudno mi napisać coś więcej… Ale jak tylko będę miała możliwość i okazję, na pewno postaram się pomóc.
Dziękuję Aga!
Świetny i do bólu prawdziwy tekst.
Gratulację za podjęcie takiego tematu, tym bardziej teraz, gdy niemal na każdym blogu, ba! wszędzie gdzie się nie obrócimy mamy przesyt słodyczą, kolorowymi lampkami i cudownymi prezentami.
Trzeba zauważać, że nie wszędzie jest kolorowo i radośnie. Ale może być – wszystko zależy tylko od nas.
Pozdrawiam.
Ida święta, światełka, prezenty a Ty łapiesz na za fraki i mocno trzęsiesz. Dzięki za przypomnienie co jest naprawde ważne.
Prawda?
Wspanilaly artykul. Daje do myslenia!
Mieszkam tak blisko tego domu, a nie miałam pojęcia o jego istnieniu…
Aguś to najlepszy tekst jaki czytałam od dawien, dawna! Jest niesamowity, poruszający, otwierający umysł, oczy i serce. Tak bardzo pasuje do grudniowego klimatu !
Jesteś WIELKA !
Bardzo ciekawy tekst. Pierwszy raz czytam o bezdomności kobiet. A szkoda bo jak widać problem jest.
Agnieszka, niezwykle poruszający, ważny i mądry artykuł, bardzo dopracowany, zmuszający do refleksji i skoncentrowany na tym co dzieje się obok nas. Cieszę się, że nie poruszyłaś tematu świątecznych światełek, blasku, prezentów, słodyczy i wszechogarniającego wszystkich szczęścia. Otóż jak widać nie wszystkich. Niektórym w życiu jest bardzo pod górę i nie wynika to z ich wyboru, lecz czynników zupełnie od nich niezależnych. Szkoda, że nie wszyscy to dostrzegają. Czasami tak niewiele trzeba, żeby pomóc. Zwłaszcza, że możemy.
Dzieki, wzruszylam sie . Biedne kobiety z domow dziecka…
[…] Kobiety z ulicy Stawki – niezwykle poruszający artykuł, naprawdę warto przeczytać! […]
Świetny tekst, otwierający oczy. Sama w czasach studenckich bardzo interesowałam się tematem bezdomności, mechanizmami, które do niej prowadzą. Niestety tak jak piszesz, jest on mocno spłycany, rządzą nim generalizacje. Dlatego takie teksty są bardzo potrzebne. Gratuluję warsztatu i empatii!
dziękuję za ten tekst! tyle lat studiowałam na Stawki i nie miałam pojęcia, że w pobliżu jest takie miejsce. No i wreszcie wiem, gdzie mogę oddać rzeczy, których już nie używam, a dą w dobrym stanie 🙂
A Panią Tereskę kojarzę z okolic centrum. Przed miałam okazję z nią porozmawiać, dzieliłyśmy stolik w barze mlecznym. Rzeczywiście, miała charakterystyczny strój, jadła zupę i zapamiętałam ją jako uroczą rozmówczynię 🙂 Mówiła, że mieszka w takim miejscu i zapraszała do bycia opiekunką tam 😉 Czasem się zastanawiałam, gdzie ona właściwie mieszka, no i już wiem. Widuję ją czasem.
Co za historia 🙂 Dziękuję Emilia za komentarz 🙂
W tym roku po razpierwszy podzieliłam się tym, czego od dawna nie noszę. I poczułam szczęście i ulgę. Szczęście, bo komuś innemu o wiele bardziej się te rzeczy przydadzą. Ulgę, bo wreszcie pozbyłam się miłego dla oka, ale jednak zbędnego balastu. Teraz myślę o tym jak częściej pomagać takim kobietom. Dzieki za podzielenie się tą historią, już wiem, gdzie w przyszłym roku oddam (mam nadzieję, że niejedną) paczkę 🙂
Agnieszko, rzeczywiscie Wigilia to taki szczegolny czas kiedy powinnismy myslec o bezdomnych, w koncu nie darmo mamy tradycje pustego krzesla przy wigilijnym stole. A ja korzystam z okazji by zyczyc Ci Zdrowych i Pogodnych Swiat Bozego Narodzenia i wszystkiego NAJ w nowym roku. Pozdrawiam serdecznie Beata
To zdecydowanie jeden z ciekawszych i najpiękniejszych blogowych tekstów, na jakie trafiłam w tym roku! Niesamowity temat i cudny styl <3
[…] 2) „Kobiety z ulicy Stawki” – pod tym z pozoru zwyczajnym tytułem kryje się piękny reportaż Agnieszki z bloga radoshe.com. Lektura przeniesie Was na chwilę do schroniska dla bezdomnych kobiet, poznacie poszczególne historie oraz nadzieje dziewczyn na przyszłość poza ośrodkiem. Warto wiedzieć, że Warszawa ma swoje miejsce, w którym schronienie znajdują kobiety z różnych powodów skazane na margines życia. […]
Tekst mocny. Refleksyjny. Potrzebny.
Pozdrawiam!
Magdalena
[…] grzechów głównych naszych rodziców Kobiety z ulicy Stawki 5 rzeczy, które zrobisz jesienią Instagram. Sukces w 8 krokach Oddychaj głęboko, czyli […]
Wielki Kotler w epokowym „Marketingu” pisze, że dziś problemem nie jest nadmiar towaru, problemem jest sprzedaż. Czyli, że jest ciężko znaleźć klientów na towar, a towaru jest w brud.
Cytuję z głowy, ale oryginał jest lepszy. Coś było o potrzebach, że jest więcej towaru niż potrzeb i za mało można sprzedać.
Feler w tej nauce jest taki, że jest strach sypnąć trochę tym nadmiarowym towarem, tam gdzie by się najbardziej przydał. W każdym razie na pewno coś jest nie tak.
Większość firm organizuje imprezy integracyjne lub wyjścia dla swoich pracownikow. My w grudniu 2015 zrobiliśmy zbiórkę dla domu samotnej matki, który mieści się w naszej miejscowości. 32 osoby to cała nasza firma, a udało się zebrać rzeczy, które musiały transportować trzy auta. Ubrania, zabawki, chemia, słodycze, artykuły spożywcze. Organizacja zajęła nam 9 dni.
Można? Wszystko można.
Zaproponujcie to swoim szefom i współpracownikom,
Uda się!!!! 🙂 naprawdę warto….
Buziaki i powodzenia 🙂
tak pomaga ze chcialy mojego psa na ulice wyrzucic kazaly szukac opiekuna zeby sie nim zaopiekowal w 1 dzien mialam znalezsc wkoncu zaopiekowała sie nim pani ewa ktora tam pracuje bo takto by mi kazaly do schroniska dac yorka do schronika nieodruznialy nawet ze to york tego pani niepowiedziala o psie pani kierowniczka osrodka niech sie pani spyta pani ewy bo w czestochowię lepiej traktuja niz w warszawie tam chociaz jest za darmo a tu trzeba placic jeszcze i pomiatają ludzmi.
Oczywiście głosuje i trzymam kciuki 🙂
Znakomicie napisany, rzetelny, wyważony i oszczędny w emocjach tekst. To znaczy od emocji kipi, ale brak słownego krzyku i histerycznych sformułowań. Rzadko czytam takie dobre i takie wartościowe pod względem przekazu artykuły. Chapeaux bas.
[…] klasa i skromność. Aga łamie parentingowe tematy co wychodzi jej świetnie. Tekst o kobietach z ulicy Stawki dostał się do finałowych tekstów bloga roku, natomiast List do Pana Prezydenta […]
[…] Agnieszka z Radoshe – Kobieta, macierzyństwo, życie. Najczęściej czytany tekst: kobiety z ulicy stawki […]
Świetny!
Przyimę pod swój dach zrównowżoną samotną kobietę w wieku 65 -70 lat . Mój telefon 512222369. Antoś.
Drodzy Przyjaciele chetnie poznam dziewczyne 24 28 lat jestem sam ,pracuje w Islandi .Jestem dobrym uczciwym czlowiekiem mam 33 lata tel +3548472560 prosze pisac na e mail iz moge byc w pracy.
Zawiozłam tam dziś 7 toreb pełnych nowych kosmetyków, ubrania buty zabawki (bo pytałam czy są dzieci i podobno są). Ale jak weszliśmy spotkaliśmy tylko 3 starsze panie. Pewnie reszta mieszkanek była w pokojach. Mam nadzieję, że przed świętami przydadzą im się te rzeczy.
Dziękuję za pamięć o Kobietach ze Stawki I dziękuję, że o tym napisałaś! Wszystko przyda się na 100%!
Paulina a był tam piesek w tym ośrodku tak pytam bo zostawiłam po opieke jednej pani ktora tam pracuje nazywa sie pani ewa
Bardzo potrzebny artykuł. Dziękuję.
Emaus na Stawkach oraz pozostałe domy nadal działaja .
W domach jest rotacja wciąz ktos przychodzi nowy… odchodzą jedni, przychodzą drudzy
A wiec i wciąz potrzebne sa nowe rzeczy na „wyprawki” dla kobiet które przechodza przez domy Siosty Nałgorzaty Chmielewskiej.
Zamiast wyrzucac DOBRE rzeczy do smietnika czy kontenerów z ubraniami – zanieście, wyslijcie je do poniższych domów,.
dzis (2010 10 02) dzwoniłam i mam potwierdzenie.
UBRANIA, ZYWNOŚC SRODKI HIGIENICZNE sa potrzebne ZAWSZE !:)))
Oto adresy domów.
BETANIA
02-220 Warszawa, Łopuszańska 17 tel.228466644 mężczyźni, kobiety
EMAUS
01-014 Warszawa, Stawki 27 tel.228384450 kobiety
BETLEJEM
01-253 Warszawa, Gniewkowska 50 tel.+48 502024754 chorzy-kobiety, mężczyźni
NAZARET
05-840 Brwinów, Sienkiewicza 4 tel.227296229 matki z dziećmi
PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO
27-530 Ożarów, Jankowice 41 tel. +48 518681012 kobiety, mężczyźni -osoby starsze i niepełnosprawne
MATKI BOŻEJ UBOGICH
27-589 Sadowie, Zochcin 58 tel.158692316 mężczyźni
ŚW.FRANCISZKA Z ASYŻU
27-425 Waśniów, Nagorzyce 14 tel.502464414 grupy, osoby indywidualnie na odpoczynek, rekolekcje
ŚW.DYZMY-DOBREGO ŁOTRA
37-126 Medynia Głogowska 735 tel.512427866 mężczyźni, kobiety
ŚW.JANA PAWŁĄ II
31-352 Kraków, Pod Strzechą 31A
tel.513790760 mężczyźni, kobiety
https://chlebzycia.org/adresy-naszych-domow/