Co jakiś czas parentingowym światku wybuchają burzliwe dyskusji na temat kolczykowania małych dzieci. Zdanie na ten temat mam, ale nie czuję potrzeby dodawania swojej cegiełki. Uderza mnie natomiast pewna linia argumentacji, która pojawia się wśród komentujących niepokojąco często. W skrócie brzmi ona tak: dziewczynki są stworzone do błyskotek.
Co za absurdalne pytanie – powiecie. A jakie korzyści z upału mogą być. Człowiek chodzi zmęczony, sfrustrowany i spocony 24/h na dobę. Ziemia popękana i spalona słońcem. Woda w basenie 25 stopni, gdzie tu u jakiejś uldze mówić. Na plaży z dostępem do morza się nie rozłożysz, bo parawaning. Klimatyzacja w biurze (o ile jest) dyszy ostatkiem sił. A jakby tego było mało to jeszcze IKEĘ pozamykali!
7 grzechów głównych naszych rodziców!
29 lipca 2015Wychowanie dziecka to stresująca sprawa. Z jednej strony my – tacy świadomi – lubimy problematyzować. Z drugiej strony współczesny świat nie daje nam wyjścia, a wpisanie się w pewne w kanony staje się rodzicielską normą. Mówi się, że kiedyś posiadanie dziecka było łatwiejsze. Może i nie było zmywarek, pieluch jednorazowych i miliona niezbędnych do życia gadżetów. Ale i spiny nie było. Presji i oczekiwań społeczeństwa również. Jednak to co wyprawiali nasi rodzice, zaprawdę woła o pomstę do nieba. Dzisiejsi eksperci łapaliby się za głowę, bo przecież lista wychowawczych błędów sięgnęłaby chyba sufitu.
Bo przecież nie ma nic ważniejszego
22 lipca 2015Patrzę wstecz. Jestem zupełnie inną matką, niż byłam jeszcze rok temu. Najpewniej za rok znów to powiem. A to wszystko dlatego, że z każdym dniem kocham bardziej. Nie myślałam, że to jest możliwe, a jednak jest. To proces, który podlega ciągłym przeobrażeniom. A jak człowiek kocha bardziej to i bardziej odczuwa, bardziej przeżywa, bardziej jest w stanie poświęcić wszystko. I dużo bardziej się boi.
Jeszcze karmisz? Nie żartuj!
14 lipca 2015Temat karmienia w parentingu wyświechtany jest niczym wyborczy slogan. O karmienie spierano się już wszędzie i w każdy możliwy sposób. Afery dotyczące karmienia przetoczyły się przez Polskę wzdłuż i wszerz, a na ich temat wypowiedzieć się musiał każdy. Mało tego. To temat, który nigdy się nie skończy, bo i nasze dzieci nie zaczną nagle odżywiać się energią słoneczną. To ja dziś dorzucę swoje trzy grosze. Ale uwaga! To będą bardzo skandalizujące trzy grosze!
Zwątpiłam. Zwątpiłam we wszystko. W społeczeństwo, w zasady, w ludzi. Zwątpiłam w rodziców, wychowawców, szkoły i edukację. Wyszłam sobie z tej mojej bańki złożonej ze złudzeń i wyobrażeń; z tej mojej strefy komfortu sobie wyszłam. Klapki z oczu spadły, strząsnęłam z siebie resztki iluzji. Mam jedno przykre spostrzeżenie. Dlaczego tak bardzo nie liczy się już drugi człowiek.
W życiu młodej matki jest kilka okresów zachwytu nad własnym dzieckiem. Preludium mamy w okresie prenatalnym. Skacze nam potomstwo po żebrach, pęcherzach, wątrobach – a my dzierżąc na twarzy błogi uśmiech opowiadamy, że rośnie „mały Messi, CR7, czy inny Lewandowski”. Mdłości wykręcają wnętrzości – ale to dobrze, znaczy że będzie inteligentne! A po porodzie jest jeszcze gorzej.
Porozmawiajmy o tym co ważne!
12 czerwca 2015Z pewnym rozbawieniem patrzyłam ostatnio na rozgorzały od emocji światek internetowy-mediowy. Gdyż ponieważ jeden nie całkiem trafiony spot. Serio? Kto by pomyślał, że kiepska kampania może tak do czerwoności klawiatury rozgrzać. Szkoda, że inne inicjatywy – mające realne przełożenie na rzeczywistość (!) – nie są z takim zaangażowaniem „szarowane” i z taką zapalczywością dyskutowane. Czy my już naprawdę nie mamy ważniejszych tematów do rozmów?
Maj był i sobie poszedł i dobrze mi z tym, bo nie był dla mnie w tym roku łaskawy. Emocjonalnie się wyeksploatowałam. Nie poczułam bzu pachnącego, ani razu się chyba nie wyspałam i do utraty sił doskonaliłam sztukę kłócenia się z samą sobą. Ale bywało też i miło i odkrywczo i inspirująco. Dlaczego? Zapraszam!
Osobiście nie czuję wielkości tego święta, bo dla mnie trwa ono nieprzerwanie od 528 dni. Jestem mamą i jestem Twoim całym światem. Bardzo wyraźnie dostrzegłam to ostatnio. Wzrusza mnie to, ale coraz częściej też przeraża. Bycie dla kogoś całym światem to wielka odpowiedzialność. Czy podołam? Czuję ten ciężar i boję się. Matiku mój maleńki. Dlaczego tak szybko rośniesz. Czy to normalnie, że minęło już 528 dni, a Ty wciąż mnie zachwycasz. Zachwycasz mnie w każdej minucie. Czasami i irytujesz, a nawet trochę złościsz, ale cóż to jest w porównaniu do reszty. Żebym ja się tak złościła na inne rzeczy, jak na Ciebie, a żyłabym sto lat. Mówi się, że szczęście to nie jest stan permanentny. Że to się zdarza i trwa chwilę. Naiwnością jest dążyć w życiu tylko do szczęścia. I ja się z tym zgadzam. Ale popatrz. Od 528 dni jestem nieprzerwanie szczęśliwa. W krew mi to weszło. Ten euforyczny subtelny stan, na co dzień prawie nie do odczucia. Ale gdybyś wiedziała, jak ja się niecierpliwię, jak biegnę do Ciebie, gdy się rozstajemy na jakiś czas. A Ty machniesz mi tylko ręką na powitanie i wracasz do swoich arcyważnych spraw. Trudno. I tak Cię kocham. Czasem płaczę, czasem zamykam się w sobie, czasem mam zmartwienia. Ale wszystko to nic, bo mam Ciebie i co cała reszta jest warta. Nic nie jest warta. Zdarza, że w nocy lądujesz w naszym łóżku. Zaraz się uspakajasz i mogłabym odłożyć Cię z powrotem, a jednak odwlekam tę chwilę jak mogę. Tylko wtedy mam Cię dla siebie. Taką ciepłą, wtuloną, pachnącą mlekiem, oliwką i moim własnym osobistym dzieckiem. Nie mogłam wymarzyć sobie Ciebie innej czy lepszej. Mój Dzień Mamy. Nieprzerwanie od 528 dni.