Znacie te sytuacje, gdy nastawiacie się na coś naprawdę wyjątkowego, planujecie, odliczacie…a tu klops i wielkie rozczarowanie. Albo wręcz przeciwnie. Wyjeżdżacie gdzieś bez większych oczekiwań, bez nastawienia żadnego i nagle okazuje się, że to są naprawdę cudowne wakacje? Tak właśnie to było tym razem!
Wspominałam już kiedyś, że udało mi się poskromić mój szalejący konsumpcjonizm. Na nowe trendy, inspiracje, gadżety must have patrzę z przymrużeniem oka. Egzystujemy całkiem dobrze bez super maty piankowej, dziecięcego teepee i innych wynalazków niezbędnych ponoć w rozwoju dzieci. Dlaczego więc uwierzyłam, że bez pchacza nie przeżyjemy?
Kilka dni temu miałyśmy okazję uczestniczyć w prezentacji pieluszek jednorazowych nowej generacji. Bardzo chętnie wzięłyśmy udział w spotkaniu. Wszak Pampers towarzyszy nam nieprzerwanie od trzynastu miesięcy, a Matylda doskonale wpisuje się w w grupę docelową nowego produktu Nie mogło nas więc zabraknąć!
Nieczęsto pokazuję gadżety i ubranka Matyldy. Właściwie nie wiem dlaczego, bo lubię takowe oglądać, inspirować się. Ale sama nie przywiązuję do tego nadzwyczajnej wagi. Lubię sieciówki. Stylówkami się nie wyróżniamy. Nie mam ciśnienia na nowe kolekcje niszowych marek. Ma być wygodnie i jakościowo przyzwoicie. I chociaż oszczędnością nie grzeszę, to jednak gdy wpadnie mi w oko bodziak hande made za 150 zł, o dziwo resztki rozumu dają o sobie znać. Niemniej jednak naszymi łupami jesienno-zimowymi muszę się pochwalić. Bo są piękne, funkcjonalne i całkiem ekonomiczne i robią nam każdy #oodt.