Podróże i miejsca

Berlin – trzy dni i trzydzieści kilometrów wrażeń!

28 kwietnia 2015

Bo tyle mniej więcej zrobiliśmy pieszo zwiedzając stolicę Niemiec. Tak sądzę 🙂 Jadąc do Berlina miałam już w głowie własną wizję miasta. Przed wyjazdem naczytałam się w temacie wszystkiego. Wiedziałam, czego mogę oczekiwać i które z punktów powinny mnie zachwycić. Przygotowanie niemal podręcznikowe. Tymczasem obligatoryjne miejsca były po prostu…ładne, a cała niepowtarzalna specyfika miasta, tkwi głęboko w jego podskórnej tkance.

Berlin nie oszałamia jak inne europejskie stolice, typu Paryż, Rzym, Praga czy Amsterdam. Nie powala również niemiecka gościnność. Na próżno tu również szukać entuzjastycznego kidsfriendly nastawienia. Ale ma w sobie coś kuszącego, co sprawia że jest pożądanym celem, nie tylko turystów, ale i setek tysięcy przybyszów z całego świata.

„Berlin nie jest taki jak reszta Niemiec” – powiedziała mi mieszkająca tu przyjaciółka przed naszym przyjazdem. Jest dużo swobodniej niż w innych landach. Ludzie są otwarci, kolorowi i bardzo luzaccy. Nie uświadczymy tu słynnego niemieckiego drygu, dystansu i porządku. Ten klimat sprzyja masowej imigracji. Jednych przyciąga możliwość pracy, rozwoju, pieniędzy…a innych właśnie ta specyficzna – bez barier i ograniczeń – atmosfera.

Nie ma tu jednego nadrzędnego centrum. Każda dzielnica ma swój ratusz, centra rekreacyjno-zakupowe. Każda dzielnica to nowe odkrycie. Wchodzisz do metra w jednym miejscu, wychodzisz w kompletnie różnym. Lokalne przysłowie mówi, że całego Berlina nie pozna się nigdy. A cóż dopiero w trzy dni…

 Zaczęliśmy bardzo turystycznie typowo, zaliczając główne atrakcje miejskie. Może bez szału, ale trzeba zobaczyć, bo daje to dobry ogląd na całą stolicę.

Z punktów obowiązkowych wrażenie zrobiły na mnie trzy rzeczy:
– Katedra Świętej Jadwigi w Alei pod Lipami,
– wjazd na symbol Berlina – telewizyjną wieżę – i panorama miasta z 203 m. nad ziemią
– pomnik Pomordowanych Żydów Europy.

Zwłaszcza ten ostatni. Las betonowych słupów, Pofalowane morze w kolorze szarym. Cmentarz. Takie moje skojarzenia budził. Naprawdę fascynujący projekt.

Drugiego dnia zwiedzania spotkała nas prawdziwa gratka. Odwiedziliśmy miejsce bardzo często nie uwzględniane w przewodnikach. Również w naszym pascalowym! Gdyby nie nasz najlepszy na świecie osobisty rezydent, również i my ominęlibyśmy to miejsce. A jak nigdzie indziej, właśnie tam, utrzymuje się do dziś duch powojennej historii Berlina. East Side Gallery to galeria-pomnik stworzony w imię idei wolności. Na fragmencie Muru Berlińskiego o długości 1316 m. znajdują się obrazy stworzone przez artystów z całego świata. To tu znajduje się oryginał kultowego graffiti przedstawiające pocałunek Breżniewa z Honeckerem!

 

Spod East Side Gallery już tylko rzut beretem do najfajniejszej chyba dzielnicy Berlina, Kreuzberg’a! Totalne multi-kulti. Ulice tętnią tu takim życiem, jak chyba nigdzie indziej w Berlinie. Stoliki knajp zastawiają całą szerokości chodnika. A gdzie się nie zmieszczą, tam na ulicę wchodzą. Tu spotykają się wszystkie subkultury świata. Tu każdy gardzi formalizmem, a wszelka wolna przestrzeń na ścianach pokryta jest uliczną (nie zawsze) sztuką. Klimatyczne kawiarnie, sklepy vintage i wyłaniająca się z za każdego rogu filozofia post-punk. To zdecydowanie trzeba zobaczyć. Najlepiej nocą.

Musicie uwierzyć. Nasze zdjęcia z tego miejsca z pewnością nie oddają tego, o czym piszę.

Czy jest ktoś na sali, kto w podstawówce/gimnazjum nie czytał My dzieci z dworca ZOO ? Nie sądzę. Ostatnio przy okazji jakiegoś wywiadu, dowiedziałam się, że wstrząsające historie lat 70-tych, stolica Niemiec ma już daleko za sobą. Tymczasem z moich skromnych obserwacji wnioskuję, że Berlin to najbardziej znarkotyzowane miasto Europy. I nie jest to tylko moja opinia. Jeśli jesteście żądni mocniejszych wrażeń, wpadnijcie do Görlitzer Park. Najlepiej po zmroku. To miejsce, niemalże w sercu miasta, wypełnione jest dilerami i wszelkiej maści ćpunami. Funkcjonuje niczym legalny ogromny coffeshop na wolnym powietrzu. Dilerką zajmują się przede wszystkim ciemnoskórzy imigranci. Gdy już weszliśmy, trochę przypadkiem, nie było odwrotu. Musieliśmy przejść przez cały park. I chyba tylko wózek z Matyldą uchronił nas od bezpośrednio składanych ofert transakcji. Nieprawdopodobne miejsce. Zdjęć tylko kilka, bo uprzejmy pan handlarz pogroził nam paluszkiem. Narkomania i prostytucja wciąż bardzo żywa jest na Dworcu ZOO i w jego rejonie. Widzieliście kiedyś automat na strzykawki? Tam się taki znajduje. Oprócz tego na ulicach Berlina, każdego dnia pracuje mocna grupa streetworkerów oferująca czyste igły, prezerwatywy oraz terapie odwykowe.

Berlin to miasto niezwykle szeroko pojętej tolerancji. Nie tylko dla innych wyznań, orientacji seksualnych czy powszechnie obecnej narkomani. Młodzi berlińczycy lubią się wyróżniać. Ubraniem, kolorem włosów, zachowaniem. Robią to mocno, dobitnie i ostentacyjnie. Z pewnością wyodrębnia ich to na tle całej Europy. Na wzmiankę zasługuje również fakt, że w Berlinie można pić w miejscach publicznych. Trafiliśmy na manifestację młodych zwalczających PEGID-ę pod siedzibą Bundestagu. Kordony policji…a całe towarzystwo z piwem. Naprawdę niespotykane obrazki. Wieczorami młodzież wychodzi do centrum miasta, zajmuje skwerki, ławki i fontanny. I pije. Rzadko natomiast zbiera po sobie wyprodukowane śmieci.


Na koniec po prostu musieliśmy spróbować specjałów narodowej niemieckiej kuchni. Wszak te wyśmienite potrawy atakowały nas od początku do końca naszego wyjazdu 😉

Ps. Megi, dziękujemy!!! :****

Podobne wpisy

33 komentarze

  • Reply Ruby Soho 28 kwietnia 2015 at 21:06

    Aga, świetny wpis, rewelacyjne zdjęcia!
    Niektóre faktycznie wyglądają jakby zostałe zrobione na jakimś woodstocku a nie w centrum miasta. Niemieckiego miasta 🙂

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:40

      Prawda? Niby wiedziałam, że miasto słynie z luzu i tolerancji a i tak mnie to zaskoczyło 🙂

    • Reply Drugi Numer 30 kwietnia 2015 at 19:18

      Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Ruby skomentuje jako pierwsza! Jakoś mi do Was dziewczyn ten post i pre punkowy klimat bardzo pasuje i przez chwilę wahałam się, na czyim blogu siedzę 🙂 Super foty, fajnie, że odwiedziliście miejsca inne niż sztampowy folderowy Berlin. Nie byłam jeszcze i w sumie nie wiem, czy kiedykolwiek tam dotrę, właśnie ze względu na tę kolorowość i wywrotowość. Mój ordnung jest bardziej frankfurcki jednak. Co absolutnie nie zmienia faktu, że dobry wpis doceniam i cieszę się, jak ktoś podróżuje właśnie tak, jak Wy 🙂

    • Reply radoSHE 1 maja 2015 at 18:43

      😀 😀 😀

  • Reply Wężowy Pamiętnik 28 kwietnia 2015 at 21:17

    Uwielbiam Berlin! I na mnie również niesamowite wrażenie zrobił pomnik Żydów…też mieliśmy 3 dni na zwiedzenie…i też wszędzie i wszystko na nogach zwiedzalismy z małą naszą córką :))) do dziś pamięta złotego anioła 😀 no i berlińskie zoo – przepiękne!

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:32

      Fajnie, Matylda chyba wiele nie zapamięta, ale pewnie kiedyś jeszcze wrócimy. Bo sama powiedz, co to jest te 3 dni zwiedzania? 🙂

  • Reply Aga z makeonewish.pl 28 kwietnia 2015 at 21:48

    Aguś dziękuję Ci za tą małą wycieczkę po Berlinie. Mam nadzieję, że cały pobyt się udał i cieszę się że bezpiecznie wróciliście do domku ( a Ty do bloga) Jak Matylda zniosła podróż? Spotkanie z przyjaciółką udane?
    PS ja mam rodzinę w Niemczech. jestem tam raz na na 2-3 lata. Ostatnio zwiedzałam regensburg. kiedyś monahium. berlina jeszcze nie, ale mam nadzieję, wszystko przed nami 🙂
    buziaki dla Was kochani

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:38

      Pobyt bardzo udany. A ja spotkałam się z dwoma przyjaciółkami – jedną w Szczecinie, a drugą właśnie w Berlinie – więc jestem totalnie usatysfakcjonowana 🙂 Matylda podróż zniosła rewelacyjnie, dużo lepiej niż nasze zwykłe trzygodzinne trasy, które wykonujemy. A tym się właśnie stresowałam najbardziej 🙂 Skoro macie pretekst do odwiedzania Niemiec, koniecznie wpadnijcie do Berlina! Ja chciałabym zwiedzić jeszcze kiedyś Hamburg.

  • Reply Anonimowy 28 kwietnia 2015 at 21:51

    Super wpis Agus;)))Megi

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:39

      no ba, chłonęłam wiedzę jak tylko mogłam 😉

  • Reply . MartynaG.pl 28 kwietnia 2015 at 22:53

    Wspaniałe zdjęcia! Wpis tak szczegółowy, że pożałowałam każdego miejsca w którym nie byłam. Liczę tylko, że kiedyś będę…

  • Reply patita Kr 29 kwietnia 2015 at 04:05

    świetna relacja, przyjemnie się ciebie czyta. Zdjęcia bardzo fajne.

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:41

      Dzięki Patita 🙂

  • Reply Francuska Bombonierka 29 kwietnia 2015 at 06:36

    Super pobyt, krótko a intensywnie 🙂 Takie zwiedzanie z prywatnym przewodnikiem najlepsze 🙂

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 07:42

      Zdecydowanie najlepsze. Trzy dni intensywne dni, a czujemy się bardziej wypoczęci niż po tygodniowym urlopie na plaży 🙂
      ps. nie no dobra, z tym powyższym to chyba jednak trochę przesadziłam ;p

  • Reply Góralska Mama 29 kwietnia 2015 at 08:39

    Widać, ze mieliście krótki, ale bardzo intensywny weekend. Świetne zdjęcia ! 🙂

  • Reply Olomanolo.pl 29 kwietnia 2015 at 09:17

    Bardzo lubię Berlin, jestem tam raz w roku, najbardziej na wiosnę i jesień. Zdjęcia piękne, wychodzi Ci to super. Pozdrawiam.

    • Reply radoSHE 1 maja 2015 at 18:44

      Często! Ale my też na pewno nie po raz ostatni 🙂

  • Reply Mama Pana Adama 29 kwietnia 2015 at 09:28

    Czy można wykorzystać lepiej 3 dni w Berlinie? No chyba nie!:) Świetny wyjazd mieliście, zdjęcia jak zawsze boskie!:)

  • Reply Esencja 29 kwietnia 2015 at 10:23

    Bardzo ciekawe spojrzenie i wartościowy artykuł. Zdecydowanie potrzebuję takich relacji z podróży! 🙂
    Może czytałaś gdzieś/u kogoś podobną relację z Rzymu, bo chciałabym tam się wybrać z dziećmi? Ktoś, coś?
    Pozdrawiam Aga

    • Reply radoSHE 1 maja 2015 at 18:45

      Niestety nie znam. Ale Rzym to nasz następny cel, także ten, jak coś znajdziesz podrzuć i mi 🙂

  • Reply Fashionatka 29 kwietnia 2015 at 11:12

    Świetny wpis. Ja lubię Berlin za to, że nikt nikogo tutaj nie ocenia, ludzie ubierają się od klasycznych spokojnych ubrań, do mega ekstrawagancji. Pierwszy raz gdy tutaj przyjechałam, bylam w lekkim szoku widząc z rana ludzi np. na przystanku z piwem w ręku, ludzię piją tutaj 24/7, a w piątki ze sklepów alkohol jest wynoszony w hektolitrach, narkotyki norma, nawet w moich okolicach wschodniego Berlina nie raz widziałam woreczek po marihuanie, czy palących blanty. Ja jako matka z dzieckiem często spotykam się z życzliwoscią i szczerym uśmiechem od innych ludzi, chociaż zdarzają się wyjatki, ale wiadomo jak wszędzie.

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 20:01

      Dzięki Aga za komentarz. My również pierwszego dnia przecieraliśmy oczy ze zdumienia:) A Wy już w Berlinie to tak na stałe czy tymczasowo?

  • Reply Ewa 29 kwietnia 2015 at 15:38

    Super, tego mi było trzeba. Jadę w piątek!

    • Reply radoSHE 29 kwietnia 2015 at 19:57

      Bardzo się cieszę! Baw się dobrze, chociaż akurat o to nietrudno 🙂

  • Reply Magdalena 30 kwietnia 2015 at 16:22

    Dzięki za wirtualną wycieczkę 🙂

  • Reply Anonimowy 4 maja 2015 at 08:12

    Aga trzy dni a wpis jakbyś znała Berlin od podszewki! bardzo prawdziwy obraz i zdecydowanie miasto niczym nie oszałamia a jednak ma to "COŚ" w sobie, że chce się tam jeździć i bardzo przyciąga. Następnym razem więcej czasu na kreuzberg i tereny nad kanałami (zdecydowanie więcej rodzin z małymi szkrabami i kulturalniej;) ) i koniecznie weekendowe uliczne pchle targi! 🙂 – Beata

    • Reply radoSHE 7 maja 2015 at 08:01

      Z braku czasu terenów nad kanałami nie zobaczyliśmy w ogóle:( Pchle targi również jeszcze do nadrobienia. Następnym razem wybierzemy się, mam nadzieję, razem:) Buźka!

    • Reply Anonimowy 9 maja 2015 at 21:32

      Tak następnym razem jedziemy z Wami!:) Zwiedzanie macie zaliczone to teraz kontemplacja miasta i leniwe snucie:) Czekamy!:)

  • Reply Historynka 7 maja 2015 at 06:32

    Mnie zachwyciły okolice Wannsee, zdecydowanie polecam tamtą, trochę mniej turystyczną, ale bardzo klimatyczną część miasta/

  • Reply 5 miejsc, które odwiedzę w tym roku! | radoSHE 26 stycznia 2016 at 22:10

    […] kierunki, o których marzyliśmy. Była zimowa Warmia, wiosenny Kazimierz nad Wisłą, majowy Berlin, wakacyjne Bory Tucholskie oraz Bałtyk i moja absolutna wisienka na koniec roku – samotna […]

  • Odpowiedz