Podobno są tacy, którzy prawej strony Wisły nie opuszczają nigdy. To takie miasto w mieście. Sklepy są, przychodnie, parki, szkoły i urzędy także. Nieruchomości – luksusowe i komfortowe, często dużo tańsze, niż te w Śródmieściu. Korki również nieporównywalne. Jeśli się jeszcze pracę po tej stronie rzeki znajdzie, to już w ogóle całkiem komfortowo można się urządzić. Praga się rozwija. Otwiera na nowych mieszkańców. Kusi. Ale gdy mowa o sercu dzielnicy – Starej Pradze – zachwytów jakby mniej…
Trzy dni temu wróciłam z Blog Conference Poznań. Mam wielką potrzebę, aby coś na ten temat napisać. Ale to nie będzie relacja o tym jaką merytoryczną wiedzę wyniosłam. Owszem, wyniosłam – ale rzetelne i bogate sprawozdania z prelekcji znajdziecie na bardziej branżowych blogach. Dzisiaj kilka moich subiektywnych wrażeń, opinii i dobrych poznańskich doznań.
Kiedy ponad rok temu przeprowadziłam się do Warszawy, byłam, delikatnie rzec ujmując… skołowana. Przede wszystkim odległością i tęsknotą za ludźmi i miejscami, z którymi na co dzień jestem mocno związana. Niby kontakt z bliskimi i znajomymi nie był wcale rzadszy…ale perspektywa dzielących kilometrów robi swoje. Moja rodzina jest naprawdę cudowna, ale umówmy się, po kilku tygodniach ma się ochotę pogadać z kimś, kto nie jest tylko Twoim mężem czy dzieckiem. Albo listonoszem, kurierem i panem z ochrony.
Jeśli zacząć lato – to tylko tak! Z dala od zgiełku miasta, chociaż zaledwie 30 km. od domu. Z dala od rozgrzanych do czerwoności betonów, spiekoty, duchoty i klimatyzowanego powietrza. A przy okazji daleko od dziecka własnego, nad którym jeden weekend pieczę sprawował ktoś inny. Dawno tak nie wypoczęłam, chociaż dawno nie spałam tak mało!
Bo tyle mniej więcej zrobiliśmy pieszo zwiedzając stolicę Niemiec. Tak sądzę 🙂 Jadąc do Berlina miałam już w głowie własną wizję miasta. Przed wyjazdem naczytałam się w temacie wszystkiego. Wiedziałam, czego mogę oczekiwać i które z punktów powinny mnie zachwycić. Przygotowanie niemal podręcznikowe. Tymczasem obligatoryjne miejsca były po prostu…ładne, a cała niepowtarzalna specyfika miasta, tkwi głęboko w jego podskórnej tkance.
Znacie te sytuacje, gdy nastawiacie się na coś naprawdę wyjątkowego, planujecie, odliczacie…a tu klops i wielkie rozczarowanie. Albo wręcz przeciwnie. Wyjeżdżacie gdzieś bez większych oczekiwań, bez nastawienia żadnego i nagle okazuje się, że to są naprawdę cudowne wakacje? Tak właśnie to było tym razem!
Sesja zdjęciowa z dzieckiem – 5 błędów, których lepiej nie popełniać
25 lutego 2015W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wzięłyśmy z Matyldą udział w trzech profesjonalnych sesjach zdjęciowych. Trzech! Trochę planowanych, a trochę niespodziewanych. Całe życie posucha, a tu nagle taki urodzaj fotograficznych wydarzeń. Co zrobić, by sesję zrobić i nie zwariować? Garść moich subiektywnych i sprawdzonych porad.
Są takie chwile (przyznaję, dosyć rzadkie), że ze wzmożoną chęcią potrzebujemy pobyć trochę bez dziecka. Wyjść gdzieś na kilka godzin. Nie martwić się, że komuś za zimno, za ciepło, że pora drzemki i pora jedzenia. Odlepić się na chwilę od ramy wózka, która czasami mam wrażenie, przyrosła już do moich rąk. A po świątecznej bieganinie, potrzeba ta odezwała się w nas ze wzmożoną siłą. Tak więc znów wykorzystaliśmy stęsknionych i chętnych dziadków, i poszliśmy. Na randkę poszliśmy!
Stało się! Najważniejsze grudniowe wydarzenie odhaczone. Urodziny Matyldy świętowaliśmy od weekendu do weekendu. W drugi rok (!) swojego życia wchodzi więc głośno, z przytupem i wirusowym zapaleniem gardła niestety…I mimo, że wszystko poszło (prawie) zgodnie z planem, cieszę się, że to już za nami, a następna taka okazja dopiero za rok. Czas skupić się na innych rzeczach. Ale przedtem małe foto podsumowanie wczorajszej rocznicy…