Dziecko

Jak nie wychować hejtera

9 stycznia 2015

Styczeń rozpoczęłam z mocnym postanowieniem odcięcia się od szumu informacyjnego, który pomału zaczął mnie już ogłuszać. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Mniej TV (to akurat łatwe, bo jej nie mamy), mniej newsów, mniej internetów. Generalnie wszystkiego mniej. Ale czasami online muszę być, więc rzuciłam okiem przy okazji na kilka artykułów. Na komentarze też spojrzałam i ręce załamałam…

Niby powinnam się już przyzwyczaić, a jednak zawsze jestem zaskoczona. Kondycja naszych rodowych hejterów w sieci wciąż ma się dobrze. Ba, znakomicie wręcz. Jad tryska radośnie niczym życiodajne źródło. Hejtujemy bez skrupułów. bez litości i bez umiaru. Od prawa do lewa. Dokopać można każdemu. I tej matce co pampersa w knajpie zmieniła, Kopacz dokopać trzeba, górnikom rzecz jasna się należy, że o Owsiaku, malwersantowi jednemu wielkiemu, już nawet nie wspomnę.

Siedzę, czytam i myślę. Przecież tak zwani hejterzy to głównie ludzie młodzi. Każde z nich było kiedyś uroczym i ciekawym świata dzieckiem. Pewnie w większości mają/mieli troskliwych rodziców, dostęp do edukacji i samorozwoju. A jednak coś w tych kopułkach nie wszystko trybi jak powinno. Jak to się dzieje, że słodki i rozczulający maluch, w dorosłości swej staje się specjalistą od nienawiści. Z jednym życiowym celem. Uderzaj tam gdzie najmocniej boli. Anonimowo, ale niekoniecznie.

Rzecz nie tyczy się tylko sieci. Znam takich osobiście. W moim wieku, starsi, młodsi. Obiektywnie bez większych zgryzot życiowych. Mają zdrowie, prace, rodziny, samochody, wykształcenie i to wszystko co ułatwia egzystencję. A jednak z ust ich wciąż cisną się gromy. Na Polskę za ogół i całokształt, na ceny w sklepach, na sąsiadkę z dołu, na celebrytę tego i tamtego, na to że wszyscy mają lepiej, a bez znajomości nie ma nic, a jak ktoś coś ma, to nakradł. Mam ochotę potrząsnąć takim osobnikiem i zaproponować tygodniowy pobyt w Białorusi. Tak dla porównania. Mam ochotę pacnąć takiego w łeb i zapytać czego uczy swoje dziecko? Jakie wzorce mu przekazuje? Czy pomyślał o tym, jak zmieni się otwarty umysł latorośli jego, gdy stale będzie obcował zacietrzewieniem i gniewem swoich najbliższych. Od kogo nauczy się czerpania radości z życia, widzenia szans a nie ograniczeń. Od kogo nauczy się tolerancji, empatii i szacunku dla innych.

To nie jest science fiction. Bylibyście zaskoczeni jak wiele do powiedzenia na temat sytuacji w kraju, Żydów, Muzułmanów, polityków, znanych osobowości i innych mają do powiedzenia uczniowie podstawówki (!) i gimnazjum. I jak barwnego języka przy tym używają. Bez najmniejszego skrępowania, bo dla nich to norma. Małe kopie dorosłych rodziców w wieku nastu lat. To naprawdę trochę zatrważające. Jakie pokolenie wychowujemy? Jakich ludzi i obywateli kształtujemy?

Każdego dnia uświadamiam sobie, jak dużą rolę odgrywamy w procesie dojrzewania naszych dzieci. Skupiamy się na wpojeniu wartości praktycznych, takich jak zaradność życiowa, szacunek do pracy i pieniędzy, zdobycie wykształcenia, fachu itp. To oczywiście dobre cele. Wychowanie dziecka na człowieka proaktywnego i umiejącego radzić sobie z problemami i złożonością współczesnego świata, powinno przyświecać wszystkim rodzicom.

Ale w tej całej misternie skonstruowanej strategii nie zapomnijmy o wyposażeniu dziecka w coś jeszcze. W radość z życia. W szukaniu jego jasnych stron. W umiejętność wyciskania z niego ostatnich soków. W optymizm, wielkoduszność i dystans do otaczających zjawisk. Nawet jeśli sami nie posiedliśmy tych umiejętności-próbujmy! Dziecko odbija się w nas jak w lustrze, nie podcinajmy mu więc skrzydeł zanim ich dobrze nie rozwinie. Nie wpajajmy mu mimochodem (bo przecież jeszcze nic nie rozumie), że świat jest jest zły, skorumpowany i fałszywy. Nawet jeśli takie jest nasze zdanie, to jest nasz balast, nasze doświadczenie.

Sama nie jestem wolna od narzekania dla narzekania. Zdarza mi się hejt (webralny) pod adresem Pani, która mnie z wózkiem nie przepuściła, gwiazdy, której nie lubię, a znów się tak fatalnie ubrała czy NFZ-etowkich procedur. Ale pracuję nad sobą i nad swoją komunikacją. I wiecie co? To skutkuje! Coraz częściej gryzę się w język, zanim zdążę wypuścić na świat kolejny nieprzemyślany komentarz czy pochopną ocenę kogoś lub czegoś. Moja córka ma rok, ale im wcześniej zacznę pracować nad tym jakimi słowami opisuję świat, tym większa szansa na jej uśmiechnięte życie.

Podobne wpisy

5 komentarzy

  • Reply Komiteptol Blog 9 stycznia 2015 at 22:19

    Oj jakbym się cieszyła gdyby wszyscy wzięli sobie to do serca i starali się uczyć radości i dostrzegania dobra w życiu 🙂
    J.

  • Reply Ruby Soho 10 stycznia 2015 at 14:00

    Masz rację, ja też staram się pracować nad słownictwem. Zaczęłam nad tym myśleć, gdy Młody zaczął nadużywać trybu rozkazującego – przecież po prostu kopiował mnie. Teraz mówi bardzo dużo "pjosę" – zrobił się mega kulturalny.. a wystarczyło, że ja postarałam się o odrobinę kultury, w końcu nigdy nie jest za wcześnie by zacząć. Z hejtem masz100% racji – ludzie są straszni, lubią wyrażać takie czarno – białe sądy o wszystkim, nie zauważają, że jest wiele odcieni szarości, subtelności, że nawet jeśli ktoś ma odmienne poglądy możemy go po prostu zaakceptować takim, jaki jest. Ale widzisz.. tyle nienawiści na świecie właśnie o poglądy (vide Paryż). Strach się bać

  • Reply Instytut Doświadczeń 11 stycznia 2015 at 10:11

    Kurczę, a ja taka nieparlamentarna w wypowiedziach…Odreagowuję lata rodzinnej i uczelnianej represji, gdzie słowo cholera było traktowane jak zbrodnia roku. Ale planuję się ogarnąć i przestać przeklinać z taką nonszalancją przy rodzinnym stole. Choć francuskim wzorem chcę postawić na kilka uwalniających zwrotów, które będą semi-przekleństwami. To podobno nauka biernej agresji, czyli wyładowywania się w sposób niebrutalny i nieniszczący – słusznie, jakoś trzeba i dziecko też musi się nauczyć jakoś uwalniać emocje, a nie tylko krzykiem czy uderzaniem z deprymacją rączką. Ale to zupełnie inny temat niż hejt: sport narodowy. Którego nie znoszę, tak samo, jak całej aktywności fizycznej 😉

  • Reply Anna Hapen-Mrozińska 14 stycznia 2015 at 13:34

    Chciałabym, żeby mój syn miał w sobie te radość życia, której mi brakowało. Zrobię wszystko, żeby tak było. A pracę zaczynam od siebie.
    alexanderkowo.blogspot.com

  • Reply DziulkaCrew 15 stycznia 2015 at 11:43

    Ja też nad sobą pracuję w tym względzie 🙂 Zaczęło się od dziecka, ale teraz już pilnuję się dla swojego lepszego samopoczucia. 10 wdechów, powtórzenie 5 razy "nie bądź zołzą, nie bądź zołzą!" i do przodu 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Odpowiedz