W miniony piątek brałam udział w warsztatach fotografii dziecięcej organizowanych przez markę Olympus. Jako totalny ignorant fotograficzny (ale z aspiracjami), muszę przyznać, że na lepszy event trafić nie mogłam. Wyszłam z głową pełną praktycznej wiedzy, dobrze spędziłam czas i zjadłam najlepszą tartę marchewkową ever.
Gdy zaczynałam pisać bloga (do szuflady, pod poduszkę, dla siebie, dla rodziny) nie przypuszczałam, że wkrótce zajęcie to stanie się bardzo istotnym wycinkiem mojej rzeczywistości. Nie będę oryginalna, stało się tak za sprawą fantastycznych kobiet, mam, blogerek, które poznałam, w których perypetie się zaczytuję, dzięki którym czuję się dużo pewniej jako matka. Ostatnio miałam to szczęście, że część z nich poznałam osobiście na katowickim spotkaniu blogujących mam. W swojej łaskawości Matylda podarowała mi aż cztery wychodne godziny, które dobrze wykorzystałam.