Pięć lat temu Andrzej Tucholski wymyślił bardzo ciekawą akcję, która trwa do dziś, a z każdym rokiem zatacza coraz większe kręgi. Autorzy blogów polecają swoim czytelnikom autorów innych blogów. Każdą dotychczasową edycję śledziłam z uwagą, poznałam dzięki nim wiele blogów, które towarzyszą mi do dziś. W tym roku postanowiłam się przyłączyć, bo i kryteria selekcji bardzo przypadły mi do gustu. Są nimi jakość i ważność autora w życiu osoby polecającej. A jest kilku takich twórców, mających na mnie realny wpływ i przełożenie 🙂
Jeśli cierpisz na nadmiar wolnego czasu i zastanawiasz się jak go skutecznie sprzeniewierzyć – zrewolucjonizuj sobie bloga! Albo załóż nowego. Wszak nie może to być trudne. Przecież obecnie prawie każdy coś tam w sieci pisze, strony swoje produkuje, linki do własnej twórczości wysyła. Blogowanie to fascynująca przygoda. Dlaczego nie miałabyś tego spróbować. Jest tylko kilka podstawowych reguł, o których warto pamiętać, bo nie omijają one nikogo. Absolutnie nikogo. I proszę…nie mów, że Cię nie ostrzegałam!
Trzy dni temu wróciłam z Blog Conference Poznań. Mam wielką potrzebę, aby coś na ten temat napisać. Ale to nie będzie relacja o tym jaką merytoryczną wiedzę wyniosłam. Owszem, wyniosłam – ale rzetelne i bogate sprawozdania z prelekcji znajdziecie na bardziej branżowych blogach. Dzisiaj kilka moich subiektywnych wrażeń, opinii i dobrych poznańskich doznań.
Wszyscy wiemy, że to co w internecie, to w internecie. Blog blogiem, facebook facebookiem, a życie życiem. Kto z nas nie robi wnikliwej selekcji zdjęć, przed wrzuceniem ich w odmęty sieci. Na tablicy znajomych w życiu nie uświadczyłam pomidorówki! Ale sushi i zielone smoothie to już tak średnio z trzy razy w tygodniu. Kreacja goni kreację. A w tym wszystkim jest prosta zasada. Chcesz poznać człowieka? Odwiedź go w jego naturalnym otoczeniu i zobacz jak NAPRAWDĘ żyje!
Kiedy ponad rok temu przeprowadziłam się do Warszawy, byłam, delikatnie rzec ujmując… skołowana. Przede wszystkim odległością i tęsknotą za ludźmi i miejscami, z którymi na co dzień jestem mocno związana. Niby kontakt z bliskimi i znajomymi nie był wcale rzadszy…ale perspektywa dzielących kilometrów robi swoje. Moja rodzina jest naprawdę cudowna, ale umówmy się, po kilku tygodniach ma się ochotę pogadać z kimś, kto nie jest tylko Twoim mężem czy dzieckiem. Albo listonoszem, kurierem i panem z ochrony.
Od poniedziałku było kiepsko. Obcas złamany, jakiś tam katar i inne dolegliwości, kilka nocek nie całkiem przespanych. Czułam się prawie jak swój cień. I mogłabym tak marudzić i spisać ten tydzień na straty, gdyby nie wydarzenie, które przyćmiło to wszystko. Warsztaty kosmetyczne z Procter&Gamble Beauty. Zapraszam na relację.
Znacie te sytuacje, gdy nastawiacie się na coś naprawdę wyjątkowego, planujecie, odliczacie…a tu klops i wielkie rozczarowanie. Albo wręcz przeciwnie. Wyjeżdżacie gdzieś bez większych oczekiwań, bez nastawienia żadnego i nagle okazuje się, że to są naprawdę cudowne wakacje? Tak właśnie to było tym razem!
Są takie marzenia, które nosimy głęboko w sobie. Nawet nie rozmawiamy o nich głośno, bo wydają się tak nierealne, że aż śmieszne. Czasami tylko, w chwili nieuwagi, wymsknie się głośno, że fajnie byłoby zrobić to czy tamto. Ale zaraz Cię ktoś zbojkotuje, albo zrobisz to sama/sam, bo przecież lista przeciwności jest tak długa, że końca nie widać. A później trafiasz w sieci na kilka osób, czytasz, zgłębaiasz ich historie, doszukujesz się genezy…I oczy otwierasz szeroko. Bo przecież to tacy ludzie jak Ty…i oni to zrobili!